Odejście,
kojarzy nam się zawsze z końcem, z jakąś raną, z samotnością. Odejście z ziemi
do nieba Jezusa wcale nie oznaczało smutku, końca. Chociaż pewnie Apostołom tak
się wydawało. Koniec czegoś to początek
czegoś zupełnie nowego i nie trzeba nastawiać się, ze czegoś gorszego.
WNIEBOWSTĄPIENIE.. To był początek ,
zaproszenie do wejścia na drogę dawania świadectwa. Jezus zleca Apostołom misję
głoszenia słowa „Idźcie na cały świat i
głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” Mk 16,15.
Co roku słyszymy
ile wypadków dzieje się w górach. Co roku ratownicy górscy przestrzegają o
zachowaniu ostrożności w górach. Zdarzają się jednak ludzie, którzy od gór
stronią właśnie przez wzgląd na wypadki. Boją się ryzyka. Boją się porażki. Ale
tylko wychodząc w górę, ryzykując, wychodząc ze strefy komfortu i
bezpieczeństwa jesteśmy w stanie zobaczyć piękne widoki.
Dzisiejsze wydarzenie ma miejsce na Górze
Oliwnej, tej samej która była świadkiem ucieczki apostołów, ich niewierności w
modlitwie, również zdrady Judasza. Jezus wstępuje do nieba w miejscu, którego
uczniowie nie chcieliby odwiedzić, o którym nie chcieliby pamiętać. Miejsce
wstydu, ich porażki, niewiary, załamania. On zabiera ich właśnie w to miejsce
jakby chciał uleczyć pamięć uczniów i przysłonić bolesne wspomnienia tym nowym
wydarzeniem- wstąpieniem do Ojca. Uczniowie pozwolili się tam poprowadzić i
usłyszeli słowa, które ich zbudowały: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię
wszelkiemu stworzeniu!”. Umacniające słowa w miejsce słabości. Niekiedy jednak
miejsce największej porażki może okazać się początkiem nowego rozdziału. To
jest właśnie dowód na to, że Bóg nie wybiera uzdolnionych, a uzdalnia
wybranych. Wiara to nie czysta kartka bez kropek, szyba bez smug. To codzienne
zmaganie z wątpliwościami, ale też codzienne stawanie i wpatrywanie się w
Jezusa. Pomimo smug, pomimo kropek…Trwać przy Jezusie. On doskonale widzi nasze
wątpliwości, nasze zmagania i nie odcina dopływu łaski, dopływu umacniającego
pokarmu czyli swojego Ciała i Krwi oraz pokrzepiającego Słowa. Dzięki Niemu
mamy przecież kierunek i cel. Każdy ma w życiu Góry Oliwne. Niejednokrotnie są
one związane z tym, co było dla nas cenne, co kochaliśmy. Najgłębsze rany
dotyczą tego, co dla nas ważne, a nie tego, co obojętne. Może to być przyjaźń,
która nas do tego stopnia rozczarowała, że unikamy już takich związków; chęć
pomocy, która została wykorzystana - nie chcemy więc już pomagać; szczerość czy
uczciwość - zlekceważone
i wyśmiane jako nasza słabość; pobożność wykpiona przez kogoś. Trzeba pozwolić Jezusowi
przeprowadzić nas przez te miejsca. Jezus mówi o znakach. Ty i ja mamy być
znakami. Jezus nas zaprasza „kochaj ze Mną”, nie sam na własną modłę, ale „ze
Mną”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz