niedziela, 18 lipca 2021

LIMIT

 


Kiedy mamy okazję w końcu usiąść, zwolnić tempo, pomyśleć zdajemy sobie sprawę jak wiele rzeczy się zmieniło, jak wiele relacji uległo rozpadowi. I to nie jest powód do stanięcia w miejscu i załamania rąk. I choć pewnie były chęci, by to jakoś naprawić poskładać, posklejać to nie jesteśmy w stanie uratować drugiego człowieka przed nim samym. Przecież nie możemy spotkać się z kimś kto nie spotkał jeszcze samego siebie. Nie można kogoś naciskać, by Cię dogonił, skoro sam tego nie chce. Lepiej jest uszanować czyjeś kroki i… po prostu zostawić choć wydaje się to ciężkie, może nawet nierealne. Jeżeli nie spotkasz się w tym samym miejscu, pokłoń się i idź dalej. Nie obwiniaj i nie zawstydzaj go z tego powodu, że jest zupełnie w innym miejscu niż Ty. Wszystko ma swój czas i przychodzi kres na kres jak mówi piosenka zespołu Perfect. Każdy człowiek ma swój limit, swoje ograniczenia. Limit uczuć, bólu, łez, nienawiści, przeprosin. Może wytrzymać wiele, ale kiedyś to „wytrzymać” się skończy. Nie możemy tylko oczekiwać. Nie jest prawdziwym przyjacielem ten, kto oczekuje bycia super hero. Ten kto oczekuje zaspokojenia, przyjemności, kto traktuje cię jako łatwą drogę do samorealizacji siebie nie jest przyjacielem. Płytkie relacje, które polegają na przytakiwaniu, przyklaskiwaniu i dosłownym poćwiartowaniu się na kawałki byle tylko być docenionym i spełnić wymogi drugiego nigdy nie przyniosą owoców i nie są prawdziwe. To co lub ten kto nie pozwala odkryć nam swojej słabości i kruchości, to staje się w nas powodem i źródłem powolnego umierania.

***

Bardzo brakuje w tym świcie bycia prawdziwym, nie tylko bycia prawdziwym przyjacielem. Prawda trochę nam kuleje, każdemu z nas.  Kamuflujemy się na wszelkie możliwe sposoby. Kiedy obserwuje mojego jedenastomiesięcznego bratanka, jego szczęśliwe oczy, czy nawet zapłakane, ale prawdziwe, nie udawane to wiem, że nie ma lepszej drogi do przeżywania życia. Bycie dzieckiem jest byciem sobą z lękiem i radością, byciem ponad ten cały ziemski kocioł, który sami sobie robimy. Byciem ponad opinie, pieniądze i stanowisko, ponad tytuły i to co zrobiłem/am, osiągnąłem/am. Nie szczycenie się kolejnymi studiami czy szkoleniami i kursami, ale proste dziecięce spojrzenie na świat. Spojrzeniem na tatę czy mamę i uśmiech. Obserwacja całego stworzonego świata.  Bycie ponad wartościowaniem, zimna kalkulacja czy opłaca się czy nie. Bycie szczerym i dobrym bez powodu tak po prostu bez pytania „co będę z tego miał/a”.. „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci nie wejdziecie do Królestwa Bożego.” (Mt 18, 1-5). Wszystko mam, bo jestem prawdziwy i autentyczny a nie karykaturalny.

***

Drugi człowiek nigdy nie powinien być dla nas przypadkiem, zbiorem działań, może jakimś schematem, który mniej lub bardziej wymyka się schematowi, który my założyliśmy w swojej głowie. Każdy człowiek jest godny uwagi, czasu i każdy jest w swojej niepowtarzalnej podróży życia. Drugi człowiek to dar, a jeśli dar to zadanie „nie do rozpykania”, ale do pokochania czasem na odległość. Wiele cierpienia rodzi się wówczas kiedy coś robi się na siłę, kiedy drugiego człowieka na siłę trzymamy przy sobie. Tak jest na przykład ze zmarłymi, których kochaliśmy. Jeśli nie chcemy ich puścić są jak balonik, który trzepotany wiatrem chce się wznieść, a jest kurczowo trzymany za sznureczek. Odpuścić, zgodzić się na stratę.

***

Umiejętność odpuszczania
Przebaczania i czekania
Wszystko mam

Umiem cieszyć się z chwil małych
W miłych samotności strzępkach
Wszystko mam

Micromusic- Na krzywy ryj”

 

sobota, 10 lipca 2021

TAJNE




 

Cały tłum, mnóstwo ludzi napiera, by na Jezusa popatrzeć, by Go posłuchać, by uczynił jakiś mniejszy czy bardziej spektakularny cud. A Jezus?  Tylko jedna, mało znacząca, właściwie nie widząca w sobie wartości kobieta zostaje przez Niego zauważona. Bardziej niż choroba zewnętrzna, cierpiała jej dusza. Była odsunięta od reszty społeczeństwa, nie mogła utrzymywać relacji z innymi…nieczysta. Najbardziej jednak cierpiała jej dusza. Cierpiała na brak miłości, na brak najzwyklejszego uczucia, zainteresowania kogoś jej osobą. Jak mówi Ewangelia „całe swoje mienie wydała, a nic jej nie pomogło…”. My też często uciekamy się do fałszywych zamienników, podróbek, które tylko na pozór mogą naszą potrzebę miłości zaspokoić. Praca, pieniądze, samochód. Uciekamy w rzeczy materialne, w chwilowe relacje „chwilówki” bez zobowiązań, bez odpowiedzialności.

***

 I kolejne…Potrafimy ocenić („dewotka” „gada do ściany”, „on/ona się nie modli”), potrafię osądzić. Kiedy jednak popatrzę na samego siebie… no właśnie może lepiej trzeba by zostawić trzy kropki i dopisać „bez komentarza”. Czy patrząc na moje związki, relacje, przyjaźnie czy pośród tego „tłumu” relacji są takie, które prowadzą do prawdziwego spotkania, czy są też takie które przeszkadzają? Czy ja wykorzystuję drugiego człowieka do zaspokojenia siebie pod każdym względem?  Czy drugi człowiek to (choć tego tak nie nazywam) to przedmiot używany czy wyciągany wyłącznie wtedy kiedy jest mi potrzebny, wygodny? W końcu czy Bóg to dla mnie wyłącznie dawca, czy podchodzę do relacji z Nim jak z OSOBĄ? W takim wypadku dokonujemy zniszczenia siebie przede wszystkim.

Przecież można być bardzo blisko, a być oddalonym o tysiąc mil. Można patrzeć, a nie widzieć. Mogę dotykać Jezusa, ale być na Niego „odpornym” . Można być naprawdę bardzo blisko, a z każdym krokiem coraz bardziej odsuwać siebie i innych od Jezusa.

***

Nie ma doświadczenia, które spisuje na porażkę. Jezus pragnie tego, byśmy otworzyli nasze serce na Jego uzdrowienie. Nie patrzy na masę, lecz indywidualnie. . Jezus widzi człowieka w całej pełni,  nie patrząc przez pryzmat wielkości człowieka, jego zewnętrzne usposobienie czy wygląd. Nie skupia się na pozorach, domysłach i wrażeniach, ale dociera do głębi serca. Dopuśćmy Go do siebie, pozwólmy na ten „zabieg”.

środa, 7 lipca 2021

CIEŃ

 


Nigdy ze swojej świadomości nie wymażemy pewnych rzeczy, wydarzeń, osób. Wspomnienia są różne, jedne miłe, drugie może tragiczne. Pierwsze prowadzą do podjęcia kroku naprzód, drugie ciągle nas trzymają, blokują, może zatrzymują nas na sobie.

W naszym życiu musimy często podjąć walkę. Walkę o to byśmy odkryli imię jakim nazwał nas Bóg po to, by pójść naprzód.  Imię czyli misję jaką mamy spełnić. Misję jaką ma dla nas Bóg nie drugi człowiek. To kłamstwo największego naszego wroga, że czujesz się nie na właściwym miejscu, że miejsce w jakim jesteś jest pozbawione znaczenia, że czujesz się gorszy, bez wartości…Nikt inny nie będzie pasował do miejsca w którym jesteś akurat w tej chwili. Jesteś głównym bohaterem swojej historii, nie statystą nie kimś drugoplanowym.

Nie zadowolimy wszystkich wokół, wyłączając z tego siebie. Chcemy by wszyscy pośród nas byli zadowoleni, by wszyscy czuli się dobrze, zawsze jesteś miły, pomocny…

Czasem mamy w swojej głowie, gdzieś w głębi takie „pewniki”, te przekonania stają się taki filtrem przez jaki przepuszczamy wydarzenia.  Pewniki typu np. „musisz być najlepszy”, „musisz się tego nauczyć”, „kiedy to zdobędziesz zasłużysz na coś”, „musisz radzić sobie sam” Według tych pewników tworzymy nasze życie, a my nie jesteśmy zakładnikami sytuacji.

 Z oddali patrzę, poważny mam wzrok
Bo to co było słusznie odchodzi
Kiedy podchodzę, wtedy już wiem
Wiem z czym na zawsze człowiek się rodzi

Z tym, że jest radość w sercu dziecięca
I że chcesz wierzyć w to, czego nie ma
Że kiedy pierwszy zapada zmrok
Boisz się w duchu własnego cienia

A przecież byliśmy już tak daleko
Przecież byliśmy już tak daleko

Nie ma czasu na więcej
Nie ma czasu, bo przecież
Słońce znów wstaje, a ja nie odróżniam dni od lat
Słonce znów wstaje, a ja nie odróżniam dni od lat

I znowu stoję na pół przecięta
Powraca co było już tylko we śnie
Ta sama trwoga jest niepojęta
To samo szczęście, jasność co wcześniej

Krok co pewny był chwiejny się staje
Przypomina się serce ciężkie
Dalekie bliskie się teraz wydaje
Co było małe znowu jest wielkie

A przecież byliśmy już tak daleko
A przecież byliśmy już tak daleko

Bo nie ma czasu na więcej
Nie ma czasu, bo przecież
Słońce znów wstaje, a ja nie odróżniam dni od lat
Słonce znów wstaje, a ja nie odróżniam dni od lat

Nie ma czasu na więcej
Nie ma czasu, bo przecież
Słońce znów wstaje, a ja nie odróżniam dni od lat
Słonce znów wstaje, a ja nie odróżniam dni od lat

Bo nie ma czasu na więcej
Nie ma czasu, bo przecież
Słońce znów wstaje, a ja nie odróżniam dni od lat
Słonce znów wstaje, a ja nie odróżniam dni od lat

(Nie ma czasu- Kwiat Jabłoni)

Tęsknię za... niebem

  Zaczynamy Adwent.... Ewangelia pierwszej niedzieli kreśli program jaki każdy z nas może podjąć w tym czasie. Czas oczekiwania powinien być...