niedziela, 7 listopada 2021

WIĘCEJ

 


Najsłynniejszy ofiarodawca… wszyscy o niej mówią, właściwie do tej pory. Uboga wdowa jest najsłynniejszym ofiarodawcą dziejów. Chociaż w starożytnym społeczeństwie Izraela nic nie znaczyła. Najbardziej potrzebującymi ludźmi wtedy byli cudzoziemcy, wdowy i sieroty. Bez znaczenia, bez wartości, bez sensu….nic. Pewnie czasem się tak czujemy.

Wdowy w Izraelu nie miały do powiedzenie NIC, właściwie nawet nakazywano im milczenie. Czasami milczenie jest cnotą (zgodnie z przysłowiem złotem) niekiedy jednak jest kalectwem. Bywa spowodowane lękiem, wstydem lub po prostu bardzo niską samooceną.
W I księdze królewskiej w 17 rozdziale możemy przeczytać o wdowie z Sarepty Sydońskiej, która z nieznajomym sobie człowiekiem (prorokiem) podzieliła się ostatnim zapasem pożywienia. Dzisiejsza bohaterka wrzuca wszystkie swoje oszczędności, całe swoje mienie, wszystko co ma na swoje utrzymanie. Jest tego naprawdę bardzo mało.  Bóg jednak zauważa te wdowy i ich skromny dar. Dwie niemające nic do powiedzenia, stają się najwierniejszymi wykonawczyniami Słowa,  Nie lubimy jak się nas ucisza, nie lubimy jak traktuje się nas jak powietrze. Cierpimy kiedy naszego słowa się nie szanuje. Wtedy zamykamy się w sobie, pogrążamy w milczeniu „więcej się już nie odezwę” itp. Budujemy wysokie mury. Bronimy się w ten sposób przed zranieniami. Wznosimy wysokie mury przed Bogiem, przed innymi przed samymi sobą.  Często wysokie mury budowane są przez nasze grzechy, nasze nałogi, toksyczne relacje w których trwamy. Skrywamy swoje prawdziwe „ja” za ideologiami, głosem większości, za tytułami naukowymi, ostentacyjnie powtarzanymi naukowymi regułkami, ponieważ w tym pokładamy ufność, to nas jakoś wyłania z szarej rzeczywistości wokół.  

Wdowa z dzisiejszej Ewangelii wychodzi z milczenia, przekracza mury, aby uczynić dla nikogo nieznaczący gest złożenia Bogu ofiary. Pewnie myślała, że to zbyt mało, by ktoś w ogóle na nią spojrzał. Wrzuciła dwa pieniążki, jeden grosz, bo nic już jej nie zostało nawet ona sama. Od tego momentu na szalę wprowadza swoje życie. Bez względu na grubość murów, na ich wysokość, Bóg nie rezygnuje z inicjatywy, by znaleźć najmniejszy powód do uzdrowienia ciebie i mnie. Czeka z utęsknieniem na twój krok oddania się do ostatniego grosza. Bóg czeka, aż oddasz mu te dwa pieniążki cierpienia, grzechu, czegoś co kurczowo trzymasz. To dopiero jest miłość. Oddajesz mało, a zyskujesz znacznie więcej.

Boże rzeczy są dla nas często niewidoczne. Niekiedy zmiany są zauważalne tylko przez dar wiary, ale Pan działa na pewno i przygotowuje większe rzeczy. Oczyszcza oczy byśmy widzieli więcej, doświadcza byśmy mogli więcej przyjąć. U Boga jest zawsze więcej.

Tęsknię za... niebem

  Zaczynamy Adwent.... Ewangelia pierwszej niedzieli kreśli program jaki każdy z nas może podjąć w tym czasie. Czas oczekiwania powinien być...