niedziela, 20 grudnia 2020

SAM SIEBIE

 


Teksty do medytacji

Ef 4, 1-5

Mt 14, 22-33

 

Końcówka jest zawsze najtrudniejsza, wymagająca najwięcej energii, samozaparcia się.        W naszych adwentowych zmaganiach „rozkręcających” wkraczamy w decydującą fazę. Przechodzimy chyba do najtrudniejszej relacji, do relacji z samym sobą. Ze sobą jesteśmy częściej niż z kimkolwiek innym. Człowiek jest skomplikowanym bytem, i chyba nawet każdy osobiście tak całkowicie siebie nie zna. Zna nas do końca Stwórca. Dlatego zaczęliśmy od relacji z Bogiem. To Jego powinniśmy stale pytać, właśnie PYTAĆ, o to jaki/a jestem, jaki powinienem powinnam być. Słowo Boże daje nam wskazówki więc otwierajmy je i ŻYJMY!

***

Ważne jest by mieć ze sobą życzliwą relację. To jak traktujesz innych ludzi odzwierciedla twoją relację do samego siebie. Oczywiście złoty środek we wszystkim również w relacji
z samym sobą, by nie popaść w samo zachwyt, samouwielbienie czy coś równie niefajnego
J Wiadomo, że każde ludzkie zachowanie ma jakiś swój początek. Może to być wypadkowa relacji w domu, jakichś przykrych i trudnych wydarzeń. Trzeba mieć tego świadomość. Ale też uczciwie wobec siebie zadać pytanie „Czy miałem/am na to wpływ?” „Czy było to ode mnie zależne?” Dziecko jest przecież trochę jak walizka, co się w nią spakuje to będzie niosło. Ciężko jest jednak zrobić krok do przodu kiedy patrzymy wstecz na wydarzenia na jakie nie mieliśmy wpływu. Nie chodzi o użycie czarodziejskiej gumki, która wymaże wspomnienia lub programu do sprzątania plików w naszej głowie. Chodzi o przebaczenie
i przyjęcie siebie z Bożą Miłością. Uczyć się na błędach ale też stawiać sobie wymagania. Żyć prawdziwie z odpowiedzialnością za każde wypowiedziane słowo. Również to wypowiedziane do samych siebie- to jest chyba najtrudniejsze.

***

Łatwiej jest być rozsmakowanym we własnej słabości w ciężkiej historii. Bo lepiej wracać ciągle do tego jaki jestem biedny/a, rodzice mnie nie kochali, „byłem/am wpadką”, jestem chory/a, nie chce mi się żyć, wszystko bez sensu itd. Przyjąć siebie z Bożą miłością. To baaardzo trudne. O ile łatwo jest przyjąć drugiego to siebie niekoniecznie. Wzorem jest Maryja. Ona - pokorna służebnica Pana. Pokornie czuła się najmniej ważna, a jednocześnie czuła się najpiękniejszą księżniczką, w oczach Najwyższego.

***

Należy znać swoją wartość, przy tym nie pomniejszając wartości drugiego człowieka. Tu nasuwa się pytanie: Czy nie jesteś dla siebie surowy? Krytyk, który nie pozwala na choćby najmniejsze potknięcia nigdy nie będzie w pełni szczęśliwy. Jestem emocjonalny, wrażliwy. Nie ma dobrych i złych emocji, one po prostu są. Zaakceptuj je i staraj się je obrócić w twoją siłę. Czasem trudno nam polubić siebie ze względu na nieśmiałość, wrażliwość, wybuchowość czy po prostu przez swoją historię. Ale jeśli ktoś wyraża swoją złość, rozczarowanie, radość to przynajmniej z mojej perspektywy jest bardziej autentyczny. Oczywiście należy łączyć rozum i serce, a nie je rozdzielać. Ale wyobraźmy sobie „człowieka- mózg”, który kieruje się tylko rozumem, lub człowieka, którym kieruje tylko serce. Czasami przecież nie ma logicznego wytłumaczenia pewnych sytuacji, postaw.

Cytując „ nie jest najważniejsze byś był/a lepszy od innych, bo najważniejsze jest to byś był lepszy od samego siebie z dnia wczorajszego”.

 

niedziela, 13 grudnia 2020

Zawsze, nigdy, wszystko

 



1Kor 13

Łk 11,4

Mt 18, 23-35

 

 Fragmenty do medytacji:

 

 

Już trzecie niedziela adwentu „Gaudete!”, więc wszystko wskazuje na to, że w naszych relacjach powinno być coraz łatwiej. Niestety… Przed nami najtrudniejsze dwie: relacja z drugim, i relacja z samym sobą…

Człowiek istota społeczna, żyje we wspólnocie, żyje w relacjach, nie jest samotną wyspą… To wszystko prawda. Każdy chciałby mieć udane życie małżeńskie, rodzinne, piękne przyjaźnie, trwałe znajomości. „Prostujcie ścieżki” to wezwanie do sprostowania naszych relacji, które w wielu wypadkach nie są tak bajkowe. To wezwanie do rachunku sumienia, do wzajemnego przebaczenia.

***

Przebaczenie to z greckiego „pozwolenie odejść”. Pozwolić odejść żalowi, smutkowi, obrazie. Tak by otworzyć się na nowe. Bo to w przebaczeniu przychodzi nowe życie.  Przebaczenie nie jest akceptacją zła. Jest dobroczynną mocą, składnikiem bez którego rozwój relacji jest niemożliwy. Przebaczenie to nie zapomnienie i udawanie, że nic się nie  stało. Udawanie, że nic się nie stało to nic innego jak brak odpowiedzialności za drugiego człowieka, w którego sercu jest rana. Gdy będziemy wypierali wszystko w milczeniu wtedy nie doświadczymy prawdziwego pokoju ponieważ wiązać się to będzie z rezygnacji z własnej wolności. W kontaktach z drugim człowiekiem nie ma utartych schematów, ponieważ sposób podejścia do jednego człowieka niekoniecznie sprawdzi się w stosunku do innej osoby. Każdy człowiek jest inny, a szukanie sobowtóra własnego ja  lub stwarzanie go we własnej wyobraźni czy nawet przez działanie odziera tego drugiego z naturalności i prawdziwości. Nie możemy ingerować w człowieka, w jego działanie, misję jaką ma do spełnienia, historię, którą ma za sobą i którą tworzy lecz możemy go z tym wszystkim przyjąć. Nie możemy chować swojej frustracji głęboko w sercu, nie budujmy ścian i murów oblężniczych. Nie rezygnujmy ze swojej autentyczności. Jeśli rany czy krzywdy się nie widzi to wtedy nie może ona być uleczona. Każde wyparcie się bólu jaki zadała nam druga osoba działa trochę jak bumerang. Świadomie przepracowane rany mogą być kluczem w osiągnięciu prawdziwego pokoju, a ten prawdziwy rodzi się z przyjęcia nie z walki. Podstawową postawą jaka pomocna jest w przebaczenie jest miłość. Jednak może być rzeczą trudną, kochać drugiego, jeśli nas bardzo mocno zranił. Jak długo nóż tkwi w ranie, rana nigdy nie może się zagoić. Trzeba najpierw wyciągnąć nóż, zyskać dystans do drugiego. Tylko wtedy możemy zobaczyć jego twarz. Pewne oderwanie się jest pierwszym warunkiem, aby przebaczyć z całego serca i móc obdarować drugiego miłością. „Miłość wszystkiemu wierzy” ale nie jest naiwna. Ważne jest by posiadać pamięć drobiazgów. Nie skreślać, a pamiętać też dobre momenty, chwile, sytuacje. Małe cuda rodzą w sercu wdzięczność, a łagodzą frustrację.

Zaproś Jezusa do swoich relacji. Nie można napełnić czegoś błogosławieństwem jeśli przerwana zostanie łączność z Jezusem. Pozwól mu wejść we wszystkie relacje. Nie „zawsze” przecież będziesz dyspozycyjny, nie zawsze będziesz na czas, nie zawsze ogarniesz. Nie przeprasza się za „wszystko”, przeprasza się za konkretne rzeczy raniące osobę. Nie wszystko można podporządkować, relacja budowana jest na wolności. Mamy w niej wzrastać w prawdzie. „Nigdy” to też niekoniecznie szczęśliwe słowo. Oddaj twoje relacje zwłaszcza trudne i bolesne Panu. On je przeprowadzi i sprawi, że niemożliwe stanie się możliwe.


***

Relacje międzyludzkie to nie pole szachownicy, kolejne turnieje:  albo będziesz przegrany albo wygrany. Relacje mają służyć dobru człowieka. To nie jest gra, gdzie mocniejszy ustawia pionki. To wspólna droga.

 

 

niedziela, 6 grudnia 2020

Jedno serce, jeden duch...

 

 

 


Mt 13, 24-34

Fragment do medytacji 

 

 

 


Czy rolnik pozwala, by chwast wzrastał razem z dobrym nasieniem? Raczej chwastów się nie toleruje.  Perspektywa chrześcijanina domaga się jasnego skonstruowania swoich poglądów i opowiedzenia się za dobrem.  Dlaczego jednak Pan pozwala rosnąć obu aż do żniwa? Dlaczego pozwala by chwast odbierał życiodajną wodę i składniki odżywcze dobremu nasieniu?

Wszystkie warunki również, a może zwłaszcza te niekorzystne należy odczytywać jako szansę wzrostu… w miłości i świętości. Słudzy są niecierpliwi, (oj jesteśmy). Pan natomiast cierpliwie czeka. Czy my jesteśmy cierpliwi i pozwalamy na działanie Panu, czy raczej chcemy sami pozbyć się zła, „wyrównać rachunki”, rozstrzygnąć, ocenić, wymierzyć sprawiedliwość…, a tak naprawdę ponarzekać i obmówić.

Kiedy w mediach i właściwie wszędzie słychać głosy że Kościół to zło itp. bardzo mocno wzmaga się nieufność i nienawiść do ludzi Kościoła...nie jest to wszystko łatwe.

***

Ale w tym Kościele jest wystarczająco dużo Boga i dobrych ludzi, aby się nie wkurzać na rzeczywistość. Patrzymy tylko na wierzchołek drzewa, który często smagany jest różnymi nieprzychylnymi wiatrami, który ugina się pod wpływem różnych sytuacji. A czy patrzymy jeszcze na korzenie (fundament) czyli na Jezusa Chrystusa? Chrześcijanin, członek Kościoła ( nie budynku, ale Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa czyli złączony ze śmiercią i Zmartwychwstaniem Jezusa przez Chrzest Święty) powinien patrzeć w stronę dobra. Jest wiele zła, kłamstwa, może obłudy, braku życia zgodnego z Ewangelią i o tym też trzeba wiedzieć, nie kryć. Pan nie pozwoli, by szatan zwyciężył. Prawda sama się obroni. Obrażanie się, wkurzanie na Kościół… A na co właściwie się wkurzamy
i obrażamy? 
Na grzech ludzi?... No właśnie. Lecz kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień. Patrzmy na Boga, uczmy się od Jezusa postawy służby drugiemu, jednoznaczności. To Jego mamy naśladować.

***

 Dla Boga liczy się wierne serce. Wierne serce czyli konsekwentne idące za Nim i współdziałające w tym miejscu i czasie gdzie jesteśmy. I być może zwyczajnie Ci ciężko gdy to wszystko słyszysz i widzisz. Z jednej strony chcesz wierzyć z drugiej... No właśnie. Wspólnota jest wspólnotą zarówno grzeszników i świętych. Czasami musi nastąpić ścięcie wierzchołka drzewa by drzewo zaczęło odradzać się. Może w całkowicie nowych realiach. Miejsce Kościoła ma być w miejscu spotkania
z Nim. I to relacja z Bogiem jest tu najważniejsza. Modlitwa odżywia, umacnia daje wzrost. Ktoś może powiedzieć ale modlitwa co to właściwie da?

Modlitwa to nie tylko rozmowa to relacja. To związanie wszystkiego z Bogiem. A jeśli modlimy się za kogoś, za Wspólnotę Kościoła, za ludzi którzy ją tworzą to znaczy, że wzajemnie związujemy się z Bogiem, w JEDNO.

Tęsknię za... niebem

  Zaczynamy Adwent.... Ewangelia pierwszej niedzieli kreśli program jaki każdy z nas może podjąć w tym czasie. Czas oczekiwania powinien być...