niedziela, 1 grudnia 2024

Tęsknię za... niebem



 Zaczynamy Adwent.... Ewangelia pierwszej niedzieli kreśli program jaki każdy z nas może podjąć w tym czasie. Czas oczekiwania powinien być czasem pozbywania się z serca zbędnego balastu tak, by „nie było ono ociężałe”, a gotowe na przyjście Pana. Bóg, który nas kocha i z jeszcze większą czułością mówi do nas „uważajcie”. Oddajcie swoje troski, przywiązania, zabieganie, JA JESTEM, by wam pomóc, by wszystko z wami poukładać. I choć Adwent jednoznacznie kojarzy się z czekaniem na Święta Bożego Narodzenia to jednak warto pójść głębiej. Do czekania i tęsknoty, która drzemie w każdym sercu. Tam na dnie naszego serca jest miejsce puste i nie da się tego miejsca „zapchać” czymkolwiek. Jest w nas tęsknota i pragnienie choć wielu z nas na pewno nie zdaje sobie z tego sprawy. Dlaczego pomimo posiadania wszystkiego czegoś nam brakuje. Miejsce w naszym sercu, które pomimo usilnych starań i zabiegów wywołuje w nas poczucie pustki należy do Boga. Ten, kto chce być uczniem Pana musi przejść przez oczyszczenia, aby Chrystus mógł się nim posłużyć w pełni.

Stanowczo lepiej mieć dłonie otwarte i puste niż zaciśnięte trzymające kurczowo władzę, pieniądze czy ambicje i inne tego typu rzeczy... Wszystko to odciąga naszą uwagę i zabiera nam pokój. Powoduje smutek, niemoc, frustrację.  „Niespokojne jest serce moje dopóki nie spocznie w Tobie”- pisał św. Augustyn i jest w tym 100 % prawdy. Co może nas na powrót skupić na tym, co najważniejsze? Jezus nie zostawia nas bez recepty, poddaje nam sposoby. Tym sposobem jest modlitwa i czuwanie. Zachęca „Nabierzcie ducha i podnieście głowy..”. Tak jakby mówił „nabierz mojego Ducha, naczerp Mojej Miłości, podejmij próbę walki ze słabością i patrz na CEL, patrz na mnie, nie trać Mnie z oczu”.

Zatem z ufnością wkroczmy w Adwent. Niech będzie to czas „rozbrajania”, „rozkręcania”, zwrócenia uwagi na Przychodzącego. 

poniedziałek, 11 listopada 2024

ODWRÓCONA DRABINA


 Często w tłumaczeniu dzieciom i młodzieży rzeczy z którymi ja też mam problem posługuję się zdaniem z Pisma Świętego Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana.  Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi” Iz 55,8-9. Jak dobrze jest zdać się na Boga... Jak dobrze, że On Wszechmocny wszystko ma pod kontrolą. Można czuć się bezpiecznie. Wiele pytań tak mało odpowiedzi. A Pan Bóg to wszystko ma w swoich dłoniach i nie pozwoli nawet jednemu słowu spaść na ziemię, ani jedna twoja łza się nie zmarnuje. Rozważając wszystko w perspektywie wieczności, w Bożej perspektywie nic nie jest nazbyt przerażające. Przebywanie z Bogiem da nam potrzebne światło, wskaże odpowiedni kierunek. Nie zasłaniajmy się prawami, nie trzymajmy się kurczowo zasad i nakazów zewnętrznych. Trzymajmy się Boga i tego co wypływa z naturalnej woli człowieka do posłuszeństwa Stwórcy. Sytuacje, osoby, które nas spotykają może zwłaszcza te trudne stają się dla nas niczym trampolina. Ja sam i moje wady też mogą być tą trampoliną.  Trzeba nauczyć się żyć z chwastami. A przy tym wszystkim zachować najbardziej pożądaną cnotę: pokorę. Tylko po drabinie pokory można wejść coraz wyżej jednocześnie schodząc w dół. Stając się małym i zależnym od Pana Boga we wszystkim. Pomimo całego bagna, które w sobie nosimy, mamy też dostatecznie wiele, by Pan Bóg uczynił z nas świętych. Jeśli oczywiście to nasze bagno uczynimy sposobnością do otwarcia, przyjęcia i dzielenia Bożej miłości i łaski.
***************************************************************************
Dajmy wszystko, jak uboga wdowa z niedzielnej Ewangelii. Oddajmy wszystko, by otrzymać wszystko. Człowiek, który wedle dzisiejszego świata jest nikim, do niczego się nie nadaje staje się najskuteczniejszym narzędziem, gdyż Bóg w jego słabości i biedzie okazuje swoją moc i bogactwo łaski.

 

niedziela, 6 października 2024

Nierozerwalność

 


Życie z Jezusem to życie na pełnej petardzie

Pierwsi Apostołowie dobrze o tym wiedzieli.  Życie z Jezusem i wzięcie Go na przewodnika w życiu czy to małżeńskim czy kapłańskim czy zakonnym to bezustanna walka o nasze i naszego Umiłowanego serce, to życie pełne wymagań i poświęceń. 

Odpowiedzmy sobie jednak na pytanie czy nie taka jest PRAWDZIWA MIŁOŚC? 

Skoro mówimy o prawdziwej miłości czyli tak naprawdę temu czemu się oddajemy realizując powołanie zgadzamy się na ..... krzyż. Nie da się iść przez życie bez niego. Rozsądek podpowiada, że od trudności raczej stronimy. Od bólu cielesnego szukamy lekarstwa, od bólu psychicznego szukamy pomocy psychiatrycznej czy psychologicznej. Od trudu uciekamy, zwiewamy kiedy pojawiają się wyżyny.  Zwiewamy bo nie widzimy celu tylko to, co trudne i wymaga wysiłku. Czy my chcemy te wyżyny w ogóle osiągnąć?

Jest jednak taki rodzaj cierpienia od którego nie uciekniemy czyli jest ono konieczne. Tylko uciekając od tego co konieczne stajemy się niewolnikami. Jeśli będziemy robić co chcemy we wszystkim staniemy się niewolnikami samych siebie. Kto chce być uczniem ma się zaprzeć samego siebie. Ci co robią to co chcą kończą na tym, ze muszą robić to czego nie chcą. Fałszywa wolność prowadzi do grzechu, smutku. Kiedyś rozmawiając z jednym księdzem usłyszałam "jak tak będzie dalej, jak nie podziękują, nie będą szanować to się pożegnam". Warto tu przypomnieć sobie słowa Jezusa... "Mnie prześladowali i was prześladować będą..."

To co nierozerwalne niech będzie nierozerwalne.

Jeśli zrezygnujemy z walki o wierność czyli unikania zła i wybierania dobra; z rozeznawania tego, co powinniśmy czynić; jeśli zrezygnujemy z demaskowania pokus złego ducha i wybierzemy święty spokój, wtedy wcześniej czy później wpadniemy w zatwardziałość serca, znieczulenie i zagłuszenie sumienia. Wielu ludzi tak żyje i w czasach Jezusa wielu szło tą drogą chociażby w trudnej kwestii małżeństwa: Jeśli mężczyzna miał problemy w małżeństwie, wystarczyło napisać list rozwodowy i oddalić żonę. Życie małżeńskie wymaga ciągłego dialogu i wyrażania uczuć, przebaczania, wyrozumiałości i kompromisów. A przede wszystkim oparcia na Chrystusie, jako Fundamencie. Nie ma racji bytu na dłuższą metę, gdy rządzi nim egoizm, brakuje miłości gotowej do poświęceń, pokory i wdzięczności za wszystkie małe gesty dobra i życzliwości.

Skoncentruj się na wierności dziś w tym momencie, w tym w czym aktualnie jesteś. 

niedziela, 22 września 2024

Logika

 



W ostatnim czasie towarzyszy mi przekonanie o tym, że im większa jest miłość z którą czynimy jakieś poświęcenie tym więcej przestrzeni robi się w naszym sercu dla Bożej mocy. Może poświęceniem jest aktualna sytuacja z którą się zmagamy, może jakieś doświadczenie, może niesłuszne słowo wypowiedziane pod naszym adresem. Poświęceniem mogą być jakieś zerwane relacje, które być może były tak bardzo przez Ciebie hołdowane i dla  ciebie ważne i którym naprawdę chciałeś się oddać, a one się rozsypały.

Poświęcenia, ofiary... strasznie tego nie lubimy. To zupełnie tak samo jak uczniowie, którzy szli za Jezusem. Jak tylko słyszeli o ofierze Pana Jezusa, o Męce i Krzyżu wypierali to lub udawali, że nie słyszą lub się boją...Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać. Najgorsze jest to, że nie pytają... może uważają, że wiedzą lepiej, może do niewiedzy nie chcą się przyznać. Przecież dopiero co rozmawiali o pozycji, którą ma zapewnić im Jezus, a tu taka gafa, która może ich zdyskwalifikować. Ludzka logika jest zupełnie inna niż logika Jezusa- Boga. Jezus objawia się jako zwycięzca z pozycji krzyża. Jednak od kogo bardziej i mocniej możemy nauczyć się poświęcenia i ofiary jak nie od samego Jezusa. Bardzo często widzimy jak Apostołowie trudność, wyrzeczenie, cierpienie ale nie dostrzegamy celu. Nie wierzymy słowom Jezusa, który mówi, że po Męce i Krzyżu będzie zmartwychwstanie. Nawet jeśli na naszą głowę sypią się gromy, nawet jeśli obrzucają cię błotem, nawet jeśli rzucają na Ciebie fałszywe oskarżenia, nawet jeśli...(tu możesz naprawdę pomyśleć o tym, co cię aktualnie spotyka trudnego) To Bóg jest z tobą.

Tylko PYTAJ, DOWIADUJ SIĘ, CZEKAJ NA ODPOWIEDŹ i SŁUCHAJ.

 Im bardziej żyję z definicją siebie której nauczyłam się od Pana Boga tym bardziej potrafię się przeciwstawić definicjom narzuconym lub narzucanym mi przez innych. Tylko to, co jest prawdą moze stanąć w obecności PRAWDY. 

niedziela, 1 września 2024

Powiedz tylko słowo...



Trudno nam dziś wyobrazić sobie życie bez słowa mówionego czy pisanego. Ciągle gadamy… telefony, rozmowy, videorozmowy. Zaczynamy już bardzo wcześnie i nie chodzi tu o porę dnia, ale bardziej moment życia. Wiedzą o tym doskonale rodzice, że zaledwie kilka miesięcy po urodzeniu dzieci zaczynają gaworzyć, a rodzice z wytęsknieniem czekają które słowo padnie pierwsze „mama” czy „ tata”. Coraz dłużej żyjąc na świecie zadajemy tysiące pytań: A po co? A na co? A dlaczego? A później, w miarę upływu czasu, coraz bardziej poprawnie tworzymy słowa, zdania, opowieści. Niektórzy potrafią ze swoich słów uczynić przekleństwa, złorzeczenia, inni tworzą arcydzieła literackie, poezję, opowiadania, powieści, epopeje. Są też tacy, którzy wysługują się cudzymi słowami, wkładając je w swoje usta, i tacy, którzy w usta innych wkładają słowa przez nich niewypowiedziane. Czym zatem są nasze słowa mówione i pisane? To już od nas samych zależy: mogą być wyrazem miłości, piękna, ale mogą też ranić, zadawać ból. Dzisiaj jednak o Słowie pisanym wielką literą: o Słowie Bożym. To Boże Słowo przecież towarzyszy nam od urodzenia do śmierci,. Prorok Izajasz, przypominając zależność urodzaju od opadów, tak mówi o skuteczności Słowa Pańskiego: Słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa. Nie czytamy Pisma Świętego dla samego czytania, nie słuchamy dla samego słuchania. To Słowo ma w nas działać, ma nas przenikać, oczyszczać. A teraz coś co lubię po Słowie Bożym najbardziej czyli jakies opowiadanie na lepsze zapamiętanie. Na skraju lasu żył sobie pustelnik. Ludzie z daleka i bliska szukali u niego pociechy i rady. Pewnego dnia odwiedził go młody człowiek, który, jak mówił, codziennie czytał Pismo Święte. Zgłębiał sens słów, zdań i rozdziałów. Nie udawało mu się wszystkiego zapamiętać i zrozumieć. Prosił więc pustelnika o radę. Pustelnik uważnie słuchał, a potem poprosił chłopaka, by przyniósł mu wody ze strumienia. Jako naczynie podał mu zabłocony wiklinowy kosz. Ten zdziwił się, ale posłusznie spełnił prośbę. Wody oczywiście nie doniósł. Pustelnik wysyłał go jeszcze cztery razy. Chłopak tłumaczył sobie, że pustelnik chce wypróbować jego pokorę i posłuszeństwo, ale wreszcie nie wytrzymał i powiedział: Już więcej tam nie pójdę. I bardzo dobrze – odparł pustelnik. Spójrz teraz na kosz: jest czysty. Podobnie jest z czytaniem Pisma Świętego, z kontaktem ze Słowem Boga. Nie potrafisz wszystkiego zatrzymać, zrozumieć. Ale twój codzienny wysiłek nie jest daremny. Nawet nie wiesz, kiedy twoje myśli stają się czyste, szlachetnie postępujesz, dobrze myślisz i mówisz o innych. Słowo Boże oczyszcza nas. Słowo Boże było obecne w moim życiu od zawsze tak jak wcześniej wspomniałam towarzyszyło mi od początku, od urodzenia. Od jakichś 14 lat towarzyszy mi codziennie i towarzyszy tak bardzo mocno. W Słowie Bożym odnajduje siłę i wsparcie. Potwierdzenie lub zaprzeczenie moich działań… a zaczęło się tak. Wzięłam Pismo Święte do ręki w 2010 roku. Przeżywałam wtedy bardzo mocny kryzys wiary, bunt nastolatki, niezgodę na rzeczywistość dorosłych. Zaczęłam nocami przerzucać karty Pisma Świętego i odpowiedzi na moje pytania pojawiały się za każdym razem kiedy otwierałam Pismo Święte. Łatwiej było mi akceptować rzeczywistość, nieść ją i odczytywać to, co się dzieje w świetle Słowa Bożego. I tak jest do tej pory…

Kiedy ostatni raz wziąłeś do ręki księgę Pisma Świętego? Kiedy ostatni raz przeczytałeś kilka rozdziałów Ewangelii sam czy swojemu dziecku, porozmawiałeś z przyjacielem, przyjaciółką na temat Słowa, które daje Pan? Jeśli dawno, to nie dziw się, że tak wiele jeszcze nie wiesz, nie rozumiesz, masz w sobie pytania pozostające bez jakiegokolwiek nawet cienia odpowiedzi.  Św. Hieronim mówił: Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa. Niech zachętą do czytania Pisma Świętego będą słowa z Ewangelii: Szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli.

Słowo, które pada na serce potrzebuje żyznego gruntu. Tylko serce kochające i otwarte może przyjąć i żyć tym słowem. Miłość wyraża się obecnością. W pewnym sensie można, by nawet pokusić się o stwierdzenie, że mierzy się, obecnością. Jeśli bowiem ktoś kogoś kocha, a ciągle go nie ma, to czy ta osoba może się czuć kochana? Miłość potrzebuje obecności, bo miłość jest o byciu z kimś. Nie ma miłości bez bliskości. Nie ma miłości bez intymności. Nie ma miłości bez zaangażowania, a to jest na dłuższą metę niemożliwe na odległość. Miłość zakłada obecność. Na pielgrzymce, którą w tym roku odbyłam przechodząc przez liczne wsie i miasta zawsze wchodziliśmy do kościoła, by przez moment adorować Pana Jezusa i dziękować za to, co już za nami. Piękne było obserwowanie jednego z braci, który siedział długo wpatrując się w tabernakulum, nawet jeśli wszyscy inni już dawno zmkoscioła wyszli. Jeśli kogoś kochasz, przede wszystkim BĄDŹ. Bądź, siedź, przeżuwaj Słowo Boże. Przyjemniej jeden fragment. Jedno zdanie dziennie. Wtedy będziesz pewny, że nie jesteś sam, nie dźwigasz sam/a… że ON jest zawsze obecny, kocha Cie i Cię nie zostawia. Przyjrzyjmy się uważnie przysiędze małżeńskiej. Ślubujemy w niej drugiej osobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuścimy tej osoby — że przy niej będziemy! Przysięgamy OBECNOŚĆ. Przysięgamy to, że nie zostawimy tej osobie samej, że nie będziemy od niej uciekać, żyć gdzieś swoim życiem albo nawet obok, prowadząc równoległy żywot, być może nawet pod jednym i tym samym dachem, ale jednak będąc sercem i umysłem gdzie indziej. Nie da się w ten sposób kochać. Miłość wyraża się w obecności. Jeśli cię nie ma, to nie kochasz. Ostro? Być może. Być może jednak tak trzeba tę sprawę postawić. Bo zawsze coś trzeba, bo zawsze jest coś pilnego do zrobienia, bo zawsze jesteśmy zajęci, a potem nadchodzi dzień, kiedy tej osoby już nie ma, bo odeszła, gdyż była zaniedbana albo pochorowała się niepostrzeżenie i jej czas się skończył albo tak zamknęła się w sobie z samotności i zgryzoty, że przestała być sobą i zaczęła wieść życie płytkie, nie oczekując już niczego, popadając w apatię i nie ciesząc się niczym… I potem jest żal, że można było być bardziej, częściej, dłużej, że można było nie być jednak aż tak bardzo zajętym… Wszystko, co najcenniejsze, dasz z siebie drugiej osobie będąc z tą osobą, będąc blisko niej. Tego nie da się zmierzyć. Tego się nie da zastąpić. Nic nie zastąpi twojej obecności. Nie uciekaj. Bądź obecny, zanim twoi bliscy, z powodu braku ciebie, znajdą sobie bardziej obecnych, którzy ich przygarną i od nich zaczną się uczyć, jak żyć i będą chcieli z nimi być. Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą (1 J 3, 18). Obecność także jest czynem — aktem woli. Wszystko, co z niej wynika, również jest czynem. Nie wystarczy powiedzieć: Kocham cię. Co z tego, jak Cię nie ma? A prawda? Co będziesz wiedział o prawdzie, jeśli nie będzie cię tam, gdzie ją możesz znaleźć? Miłość jest konkretna i potrzebuje być konkretnie wyrażona. Tak więc albo jesteś albo cię nie ma. To jak to jest? Kochasz czy nie kochasz?

Zanurzajmy nasze życie w Słowie Bożym. Odczytujmy nasze życie w Nim.

piątek, 26 lipca 2024

DLACZEGO



Jeśli wiesz DLACZEGO coś robisz, czemuś się poświęcasz dlaczego lub dla kogo pracujesz, podejmujesz trud będziesz w stanie znieść każde JAK.

Czy jesteś w stanie znieść każdą przeciwność byle by tylko osiągnąć cel? Czy raczej przy pierwszej porażce już żałujesz podjętego kroku? Czy wybór którego dokonałeś małżeństwo, życie kapłańskie, zakonne jest wyborem raz na zawsze?

W obecnych czasach powszechna jest tymczasowość, chwilowość, a co za tym idzie niestabilność, niezdecydowanie, lęk. Brakuje w nas wszystkich odwagi, zaufania Bogu, pewności nie opartej na sobie, lecz na Nim. Ledwo przychodzi kryzys, jakieś niezrozumienie małżonka, kiepska wspólnota, brak współpracy, a my już się poddajemy, rezygnujemy. Zaczekajmy i dajmy przestrzeń do działania Jezusowi. On zawsze znajdzie drogę i sposób. Nasz wybór polega na tym, że zaakceptujemy siebie takimi jakimi jesteśmy. Podejmiemy pracę z naszymi wadami, wybaczymy sobie i odzyskamy siebie prawdziwych. Jesteśmy gliną w Bożych rękach.  Żeby się wyleczyć dotykamy ciemności, jak lekarz, który leczy i otwiera ranę i zaczynamy kochać.

 Razem z Bogiem możemy przekraczać granice niemożliwego. Jedyne co nam potrzebne to poznać powód, dla którego On zaprasza nas do tego. Gdy znamy cel i widzimy sens, droga nas nie przerazi. Wiele rzeczy może nam się wydawać niemożliwych do zrobienia, przez co odrzucamy nasze powołanie. Dlatego wycofujemy się z tego, w co niegdyś wierzyliśmy, decydując się żyć na pół gwizdka zamiast na miarę tego, do czego Bóg nas powołał. Kto jak nie Ojciec wie, na co nas stać, gdzie naprawdę leżą nasze granice oraz ile jesteśmy w stanie znieść. Nie jest to zbyt wiele, ale jest to wystarczająco wiele, by potrzebować Jego pomocy.

Kolejna myśl...

Nie możemy czuć się intruzami kochając i dając siebie. Kiedy każdy twój dobry ruch, dobry uczynek zostaje „oceniony” podeptany i zmiażdżony wiedz, że Ojciec to widzi. Kiedy dobre słowo zostaje wyśmiane, nieprzyjęte, skrytykowane wiedz, że Ojciec je słyszy. Twoja wartość to coś absolutnie wyjątkowego. Nie pozwól, by ktoś, kto nie docenia Twojej wartości bo sam nie widzi swojej zniszczył w Tobie radość i światło. Cześć składana sobie zawsze odczłowiecza. Kiedy tylko popatrzymy na siebie lepiej niż na bliźniego wtedy stajemy się jakby mniej ludźmi.

Nic co się kończy nie jest wielkie.

niedziela, 7 lipca 2024

Tęsknoty

 


Stać się miłością, by dawać miłość. 


Tęsknota jest normalną rzeczywistością, która towarzyszy każdemu człowiekowi. 
Szukamy spełnienia przez całe nasze życie. Czasem wydaje się nam, że już to znaleźliśmy, a potem... Potem okazuje się, że coś czemu 
poświęciliśmy nasze życie i młodość oddala się i powszednieje. Szukamy nowych wrażeń, miejsc, osób. Być może raz po raz znajdujemy nie to, czego pragniemy, bo szukamy nie tego, co trzeba?

Pragniemy miłości, lecz przecież nie byle jakiej. Nie zadowalajmy się więc czymś, co z zewnątrz ją trochę przypomina, ale miłością nie jest. Emocje często nas w tej materii zwodzą. Miłość to nie jest jedynie uczucie, choć niewątpliwie z uczuciami się wiąże i wiele uczuć jej towarzyszy. Miłość to decyzja! Decyzja, która raz podjęta idzie z nami niezależnie od okoliczności w jakich się znajdziemy. Miłość to zarówno pieprz i sól. Każda z przypraw jest równie potrzebna. Obie działają w duecie. 

Szukajmy zatem nie jedynie kogoś, przy kimś będziemy się dobrze czuli i z kim dobrze się bawimy. Szukajmy kogoś, z kim będziemy chcieli być i kto chce być z nami bez względu na wszystko. Takim Kimś jest JEZUS. 

Jeżeli chcemy od kogoś miłość otrzymać, jeżeli chcemy być prawdziwie kochani, najpierw wypadałoby, żebyśmy sami się miłością stali i zaczęli dawać miłość innym. Doświadczenie miłości rodzi miłość, a to prowadzi do wzajemności. Dopóki jednak nie stanie się ona w nas niezależna od uczuć, chwilowej dyspozycji i okoliczności, nie ważmy się iść dalej. Ile razy byliśmy świadkami, a może sami tak zrobiliśmy, że czyn miłości był podyktowany tylko i wyłącznie chęcią zabłyśnięcia czy zyskiem.
** ** ** ** ** **
Każdy mały krok byle tylko czyniony z miłością przybliża nas do celu. 
Niestety strach i uległość manipulacji "silniejszych" od nas oddala nas od celu i od siebie nawzajem.
Kiedyś zobaczymy, że spoczywa na nas wielka odpowiedzialność za najmniejsze nawet kroki podjęte lub nie podjęte wobec drugiego człowieka...
** ** ** ** **
Nie zawsze będzie łatwo i przyjemnie. Chodzi o to, żeby siebie nawzajem z tego powodu nie porzucać. Ci, którzy tego nie pojmą, będą zawsze skazani na rozczarowanie. Bo jedynie miłość, która jest wierna, i która nigdy z nas nie rezygnuje, może przetrwać próbę czasu i stać się dla nas niewyczerpanym źródłem życia i radości.
Słysząc co rusz o odejściach żon, mężów, sióstr, kapłanów... Zastanawiam się o co chodzi... Słysząc zdanie "miłość się wypaliła" zadaje sobie pytanie czy aby na pewno to była prawdziwa miłość. Przypominam sobie wtedy obraz ogniska. Jeśli ktoś nie będzie będzie o to ognisko dbał szybko się ono wypali. Trzeba nieustannie dorzucać do ognia, by ogień nie przygasł. Miłość bezinteresowna, miłość do końca... u ludzi jest ona mało możliwa, jednak u Boga i z Bogiem… wszystko jest możliwe.  O ile wpierw zdecydujemy się z Nim być na dobre i na złe. To ON jest i będzie tym źródłem ognia.

Tęsknię za... niebem

  Zaczynamy Adwent.... Ewangelia pierwszej niedzieli kreśli program jaki każdy z nas może podjąć w tym czasie. Czas oczekiwania powinien być...