Wszelka zmiana
zaczyna się od interwencji Boga. Wcale nie zależy ona od naszego pomysłu. Kiedy
nadchodzi odpowiedni moment, chwila Bóg interweniuje. I nie jest tak, że Pan
Bóg robi pstryk palcem i się dzieje. W takim wypadku byłby dyktatorem, który ma
gdzieś ludzką wolność. Wolność jest Jego darem. On wie kiedy, gdzie…. Zna czas
i chwile. Zna najlepszy moment na rozpoczęcie na nowo. On nie podnosi z poziomu
zero, On podnosi z poziomu minus jeden, gdzie wszyscy już dawno Cię skreślili,
ale też gdy Ty się skreśliłeś.
***
Tak samo jest z
naszym nawróceniem. Bóg na Ciebie i na mnie czeka, czeka na odpowiedni moment,
by Cię nie zmiażdżyć, ale podnieść i mocno do siebie przytulić, jak Ojciec
swego syna. Nie wystarczy świadomość grzechów, choć ona jest bardzo ważna.
Należy uznać prawdę, że zawiodłam/zawiodłem. Tak naprawdę możemy zalać się
łzami, zwiesić głowę, założyć ręce na głowę, zużyć ogromne tony chusteczek,
załamać się i zostać w dole….w dole swojego smutku i rozpaczy, w dole swojego
egoizmu. Pokuta pochodząca od Boga nie zatrzymuje ona uruchamia i prowadzi
dalej. Popatrzeć w oczy Tego, który nas miłuje, którego oczy są w nas
wpatrzone, a prawica wzniesiona, by nam błogosławić. Przez moją świadomość
grzechów Bóg chce mi pokazać jak On mnie widzi. Nie chodzi o banalizowanie i
lekceważenie grzechów, ale główny przekaz pokuty to rozbudzenie misji jaką mamy
od Boga, poznanie prawdy o nas (Jestem beznadziejnie grzeszny, uczyń mnie na
nowo wielkim i pięknym)…” odnów we mnie moc ducha, przywróć mi radość z Twojego
zbawienia..”(Ps 51).
***
Każdy jednak ma
pokusę zniechęcenia. Łatwiej jest się pożalić niż podjąć działanie i powstać.
Łatwiej jest upaść i już nie wstać. Łatwiej się poddać. Dlaczego tak się
dzieje? Bo jesteśmy niewolnikami samych siebie. Jesteśmy największą „przeszkadzajką”
w nawróceniu. Próbujemy ustawić Pana Boga w takim miejscu, by nam za bardzo nie
przeszkadzał, by nie poprzestawiał. Nie lubimy jak ktokolwiek ingeruje w nasz
komfort. Proroctwo, nie jest tanią siłą pocieszenia, a wymagań Ewangelii nie da
się przejść tanim kosztem. Wymagania „wymagają” determinacji i odwagi. Nawet
jeśli dopadną nas chandra, smutek, przygnębienie, bezwartościowość, brak sensu
to wiedz, że jesteś w ręku Bożego Syna, zmiażdżonego cierpieniem, zwycięzcy śmierci.
„Gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa..(J 12,26). Dzięki Niemu to, co nas
przygniata staje się bramą do życia. To co najpiękniejsze i najcenniejsze rodzi
się z braku (ks. Piotr Pawlukiewicz), rodzi się z bólu i cierpienia świadomie
przeżywanego, nie cierpiętnictwa. Obumierające ziarno dopiero wówczas wydaje plon
kiedy zginie, kiedy potrafi przewartościować twoje nad moje, kiedy potrafi
odpuścić i opuścić nie kurczowo trzymać.
Dziękuję ♥️ Znowu dostałam odpowiedź mimo że jeszcze nie zadałam pytania...
OdpowiedzUsuń