Dwie sylaby
mieszczące w sobie ogrom uczucia, miłości, ciepła, bezpieczeństwa, troski. Wspomnienia
przeważnie zawierają mnóstwo cukierkowatości, ideału itp… Długo zbierałam się,
by o niej napisać… Kobiecie nie idealnej, kobiecie zapracowanej, zmagającej się
z wieloma rzeczami, problemami.. Kobiecie- mamie- mojej mamie. I nie będzie to
opowieść usłana w kwiaty, nie będzie to też pochwalna pieśń, choć moje osobiste
doświadczenie mówi mi, że była święta.
Moja mama..
dziś już jej nie ma tutaj na ziemi, choć na pewno i wierzę w to mocno czuwa
nade mną patrząc z góry. W pamięci i w sercu zawsze zostanie jej obraz. Kobieta
nie idealna. Z wadami i słabościami. Czasem nie mogłam jej zrozumieć tak jak
ona nie potrafiła zrozumieć mnie…Zmiany pokoleniowe, inne życie, bardziej do
przodu.. Kolorowo nie było... w okresie
buntu na świat, na rzeczywistość mama miała ze mną trzy światy. Ale mówią i
jest to prawda, że szata miłości jest utkana nićmi codzienności. Nie mówiła za
dużo o sobie i swoich uczuciach. Skryta, chowała „swoje” strapienia gdzieś
głęboko i starała się ogarniać wszystkich i wszystko wokół. Zapracowana od rana
do nocy… gospodarstwo, szybki prysznic, makijaż, ubranie, autobus praca w banku
i tak dzień w dzień. Nie narzekała na to, że jest zmęczona życiem, że nie ma
siły wstać rano o 5 i iść na pole pielić grządki. Zadbana dla Pana i dla taty J
to mi się w niej zawsze podobało. Nie narzekała, że często zostało jej 15 min
na ogarnięcie się i wyjazd „z jednej pracy do drugiej”. Nie narzekała na
monotonię swojego życia. Wiedziała dla Kogo/kogo. Wszystko robiła z myślą o
innych. O swoim mężu, dzieciach, rodzinie… Dlaczego? Bo była dobrą uczennicą.
Choć może czasem wydawało mi się, że przesadza z wiarą, że przesadza z tym, by
codziennie biegać do kościoła…Ale nie chodziła tam dla samego biegania… ona się
tam uczyła. Uczyła się miłości nie patrzącej na zyski i straty, miłości zdolnej
do poświęceń. Niosła tam swoje problemy, słabości, bóle i oddawała na tyle ile
umiała. Mimo, że jej życie zakończyło się tak jak być może nie powinno… to jej
bardzo dziękuję, że dobrze wypełniła swoje powołanie.
Mamo dziękuję
Ci za to wszystko o czym nie jestem w stanie napisać. Dziękuję Ci, że uczyłaś
mnie kochać człowieka, uczyłaś jak być dla drugiego w zdrowiu i chorobie, nie
odrzucać. Dziękuję Ci, za twoją obecność twoje wsparcie przez 24 lata. Za twoje
pytania „czy nie jestem głodna” i „czy nie jest Ci zimno”, za twoją troskę i martwienie, za twoje oddanie.
Dziękuję za to że nie byłaś idealna i za to, ze nie chciałaś być idealna, a
prawdziwa. Dziękuję, że pokazałaś jak być uczniem. Pokazałaś jak być przede
wszystkim człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz