„Nie
lękaj się, bo Ja jestem z tobą;
nie trwóż się, bom Ja twoim Bogiem.
Umacniam cię, jeszcze i wspomagam,
podtrzymuję cię moją prawicą sprawiedliwą” (Iz 41,10). JESTEM
- słowo, osoba, czyn to wszystko jest w tym jednym wersecie. To nie są puste
słowa ale to cała miłość Jezusa do mnie, do każdego z nas. Kiedy stajemy przed
czymś trudnym, wymagającym, nie do ogarnięcia (początkowo) to mamy w sobie mnóstwo
obaw. Kiedy ktoś JEST przy nas wtedy te obawy znikają, rozmywają się. Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki
dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani
cienia zmienności (Jk 1,17) Ojciec świateł - Bóg, według świata ma
beznadziejnie fatalną recenzję "skąd to wszystko co nas spotyka, skąd
zło" " gdzie był Bóg?" "Świat jest zły", "czemu
mnie zostawił?" Wszystko to przypisujemy Bogu jako Stwórcy. Nie zdajemy
sobie sprawy, że Bóg ma naprawdę ciężkie zadanie. Tak musi kierować
opatrznością, by nie naruszyć naszej wolności. Tak naprawdę najbardziej boimy
się tego że Bóg zapali światło i na jaw wyjdą wszystkie nasze ciemne zakamarki.
Czysty człowiek to nie taki który się nie poci, ale to taki który się myje. Nie
ma człowieka nieomylnego, który się nie myli, nie upada. Człowiek trzymający
się kurczowo zewnętrznych zasad, reguł jest napompowanym balonem. Słoik czy
balon napakowany czy napompowany po brzegi w końcu pęknie. Jeśli będzie w nas
miłość do Boga i drugiego człowieka zachowanie prawa i reguł będzie wypływało
naturalnie. Mogę przecież dużo deklarować, podpisywać się, komentować ale czy
słowa będą korelowały z postawą? Ile mówimy a ile czynimy? Życie nie jest
różową, słodką bajką... Życie to nie opowieść o księżniczce, księciu i zamku w
chmurach, gdzie nie ma problemów... Bo życie to ciągły egzamin.
Egzamin z mądrości.
Z dojrzałości.
Z empatii.
Z miłości.
Z przyjaźni.
Z
odpowiedzialności.
Z cierpliwości.
Z
wyrozumiałości.
Egzamin z bycia
człowiekiem...