Człowiek mający
dużo czasu i generalnie czujący się „lekko” mówiąc nie najlepiej myśli o wielu
rzeczach. Niezbyt konstruktywnych i zmieniających życie… ale najważniejsze, że
wnioski jakieś są. Niedawno próbowałam dojść do tego ile w swoim życiu … śpię.
Każdy z nas śpi w swoim życiu mniej więcej jedną trzecią doby (przynajmniej
tyle powinien). I można się
zastanawiać ile w tym czasie można byłoby zrobić. A ile w ciągu całej dobry
mrugam oczami…? Nawet tego nie kontroluję, ale wtedy też zamykam oczy nawet
jeśli jest to bardzo niewielki ułamek sekundy. Ktoś kiedyś nawet to policzył.
Sprawdziłam, że takie mruganie trwa mniej więcej pół godziny dziennie. W
zależności kto dożyje jakiego wieku to i tak nie mogę sobie jakoś wyobrazić, że
prawie pięć lat marnuję na samo mruganie.
Jeśli przełożyć
fakt mrugnięcia oczu do wiary…. Ile jest w moim życiu takich momentów kiedy
odchodzę od Jezusa, kiedy nie chcę Mu pokazać, powiedzieć. Są takie momenty
kiedy funkcjonujemy bez Niego…Nie chodzi o to, by każdą rzecz wykonywać z
różańcem w ręku, chodzi o świadomość życia w Bożej Obecności. Chodzi o momenty,
które były takie „bez znaczenia” „bez sensu” takie „nic”. Chodzi o ten ułamek
sekundy w Twoim życiu… Bo skoro każdy włos na twojej głowie ma znaczenie. „U
was zaś nawet włosy na głowie wszystkie
są policzone” (Łk 12,7)…..
to każdy ułamek sekundy jest ważny.
Każde
„mrugnięcie” jest szansą do zmiany. Każdy moment naszego życia może być
momentem wykorzystanym np. do dobra. Na dobro nie ma terminu ważności. Może tak
5 minut kiedy idziesz do sklepu wykorzystać na rozmowę, którą się odkładało.
Może warto pogadać z kimś kto akurat w tym momencie przychodzi na myśl. I
pamiętaj, że nawet w rozmowie przez telefon można wyczuć czyjś uśmiech, szczere
zainteresowanie „co słychać”.
Może właśnie w
tym momencie chce przyjść do Ciebie Jezus i dać Ci coś wyjątkowego,
niepowtarzalnego, nieprzewidywalnego- SWOJĄ ŁASKĘ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz