Dmuchawce…
Nie będzie to dalszy ciąg piosenki „Dmuchawce, latawce,
wiatr..” ani też omówienie anatomiczne tej „zacnej” rośliny. Każdy zna mlecze i
dmuchawce, które z nich potem zostają. I
może nie jest to unikatowa roślina, bo pamiętam jak z moją mamą tępiłyśmy „te
dziady” gdzie tylko się dało… w ogrodzie, w trawniku. Beznadziejne, uporczywe chwasty.
Niby nic wyjątkowego, a jednak. Nazwa mlecza z łaciny jest równie ciekawa dens leonis- zęby lwa. Lew oznacza przetrwanie,
wewnętrzną siłę, ale też pokój i odwagę. Jak to się łączy. Każdy z nas chciałby
taki być. Ale każdy to pragnienie ma w sobie.
Mlecz wyrośnie wszędzie w każdych warunkach, nawet w szczelinie asfaltu.
Potrzebuje tylko troszkę ziemi i troszkę wody. Potrafi „zamknąć się na świat”,
by zatopić się w sobie, w swoim wnętrzu. Potrafi czekać, chowając w sobie to
żółte słońce J
Potrafi też odrodzić się na nowo po ścięciu.
Z człowiekiem jest podobnie. Człowiek potrzebuje troszkę
miłości i troskliwości, by odnaleźć się w nowych niekoniecznie sprzyjających
warunkach. Potrzebuje drugiego człowieka, Bożego promyka.
Zatopienie w sobie, w swoim wnętrzu…, by odnaleźć w sobie
dary jakimi nas obdarzył Wszechmocny. I tutaj wcale nie chodzi o egoizm i
wyliczenie tych wspaniałości i zalet jakie w niewątpliwy sposób posiadamy.
Chodzi też o wyjawienie przed sobą samym swoich słabości, niemocy. Prawdziwą
siłą jest dostrzeżenie swoich niedoskonałości i próba walki. Nawet jeśli jeszcze
1oo razy może nie wyjść.
Z żółtego mlecza następuje przerodzenie w delikatnego,
przejrzystego dmuchawca. I zaczynamy kolejny etap, coś zupełnie nowego. Czy ta
mała cząstka, niesiona przez wiatr jest słaba? Być może za taką uchodzi. Za
słabą, bez wartości, bez sensu. Ale ta
mała cząstka smagana wiatrem, niesiona gdziekolwiek opada i……daje NOWE ŻYCIE.
Nic bardziej mylnego. Człowiek otwarty na powiew wiatru, na dary
Ducha nigdy nie będzie słaby. Duch wieje gdzie chce…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz