Łzy, smutek,
trudności, rozdzieranie serca, niepewność, lęk… znamy te uczucia bardzo dobrze.
Niekiedy zdaje się nam, ze to nie minie, że jesteśmy pogrążeni tak bardzo w
rozpaczy, żalu, że zdążamy tylko w przepaść.
Wielki Post
cały czas zdaje nam się wołać „jest szansa”. Jeśli trwamy w Jezusie, łzy, trudności
nie mają ostatniego słowa. To szatan chce nam wmówić, że nie podołamy, nie damy
rady. Chce nas ogłuszyć, wpędzić w kąt samotności, beznadziejności. Pragnieniem
Boga jest odmiana naszego losu, byśmy przez przebaczenie doświadczyli pokoju i
radości. „Odmień znowu nasz los o Panie
jak odmieniasz strumienie na Południu, Ci którzy we łzach sieją, żąć będą w
radości” Ps 126.
Beznadziejnie,
bez sensu, bezcelowe, do bani… to nie jest język wierzącego w moc Chrystusa
człowieka. Dzisiejsza ewangelia pokazuje nam spotkanie z kobietą- grzeszną
kobietą, mającą świadomość swoich wad, grzeszności. Była winna, była grzesznicą…
ale ludzie nie mają prawa stosować kary. My często Panem Bogiem „manewrujemy”
mówiąc, że powinien zadziałać tak, a nie inaczej. Jak to dobrze, że Jezus nie
osądza jak ludzie. Patrzy na całość naszego życia. Na wszystkie wybory,
decyzje, zmagania, na naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Dla Jezusa nie
jesteś pionkiem na szachownicy, który po paru ruchach może z szachownicy
wylecieć. Jesteś kimś absolutnie wyjątkowym. Kimś kto zasługuje na spotkanie z
Nim jak kobieta grzeszna. Kimś kto ma szansę na powrót jak syn marnotrawny.
Uznaj to, że jesteś grzeszny, lecz uznaj też to, że masz pewny ratunek w
Jezusie.
Lecz Jezus,
schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go
pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech
pierwszy rzuci w nią kamieniem». I powtórnie schyliwszy się, pisał
na ziemi. Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od
starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na
środku. Wówczas Jezus, podniósłszy się, rzekł do niej: «Kobieto,
gdzież [oni] są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt,
Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie
grzesz». J 8, 8-11
Warto zwrócić
uwagę na pozycje kobiety, która prawdopodobnie leży na ziemi przestraszona. Nie
jest w stanie nawet podnieść wzroku, bo najchętniej zapadłaby się pod ziemie ze
wstydu. Jezus musi się nachylić, czyli zejść do przestrzeni grzechu, aby
podnieść tą kobietę. Jezus tak samo działa w naszym życiu. Wchodzi w przestrzeń
grzechu, aby pomóc nam wstać. Jezus musi zostać zaproszony przez nas do naszej
przestrzeni grzechu, aby mógł nas z niej wyciągnąć. Błędem jest, kiedy uważamy,
że sami sobie damy radę.
Nie damy sobie
rady sami, zaczynamy okłamywać samych siebie. Jak alkoholicy, którzy uważają,
że sobie poradzą. Często wydaje nam się, że przestrzeń grzechu, jest miejscem
nad którym możemy zapanować.
Jedynym pewnym
jest JEZUS CHRYSTUS.