Ocena

wtorek, 22 września 2020

Niezwykłe

 


Ujrzeć w drugim człowieka…tak banalne, a jednocześnie tak trudne. Jezus, by siedzieć z celnikami i grzesznikami wcale nie musiał ubierać się jak oni i stawać się jak oni. Jedyne co zrobił to kochał. Właściwie od zawsze… nie skreślił.

KOCHAŁ I KOCHA.

Uleczyć z braku miłości można tylko pełnią. Pełnią, którą posiada tylko Jezus.

Jesteśmy bardzo ograniczeni nie potrafimy w naszych relacjach znaleźć złotego środka. Albo przekreślamy kogoś zupełnie albo stłamszamy swoją miłością. 

Nie potrafimy kochać jak On. Albo obrzucamy bagnem, innym razem tulimy, a jeszcze innym razem przytulamy tak, że dusimy. Jesteśmy omylni. Nie mamy wglądu w człowieka. Oceniamy po ubraniach, po zachowaniu, które zawsze jest wynikiem jakichś doświadczeń. Oceniamy uwzględniając nasze kategorie, bystrość umysłu, tego jak ktoś powinien się zachować względem nas. Nie widzimy wielu aspektów. Nie do końca  umiemy łączyć wszystkie kropki. Nikt z nas. 

Nie ma takiego człowieka, który wypełni nasz głód miłości. I wcale nie chodzi tutaj o akcję powołaniową i teraz wszyscy marsz do dominikanek lub do seminarium. Nie!!!

Wszyscy jesteśmy pustymi dzbanami, a już pustego dzbana nie napełni się pustym dzbanem. By się napełnić trzeba iść do źródła.

Jesteśmy jak Mateusz z  Ewangelii- Apostołami, czyli zwykłymi ludźmi. Zwykłymi, wybranymi, ale ciągle zwykłymi. Nie jesteśmy ratownikami ludu. Nie możemy ani jednego człowieka zmusić, by nie szedł tą drogą. Możemy dawać przykład tego, że można inaczej… Można z Jezusem. Obojętnie czy w małżeństwie czy w życiu samotnym czy w kapłaństwie, czy życiu zakonnym.

Pójść za Jezusem jak Mateusz. Utożsamić się z Nim. Jakie jest nasze pójście? Z ciągłymi „ale”, z roszczeniami „nie tak miało być”?

Czy nasze pójście to udawanie czy dawanie Jezusa?

Tyle w nas niedookreślenia, niedopowiedzeń, życia 50/50.

Lepiej jest być przegranym, sponiewieranym klęską, a nie tym który jest imperatorem i dyktatorem własnych sukcesów. Bo dopóki nie zrozumiemy, że wezwanie „Pójdź za Mną” to nie zaproszenie na wycieczkę po chmurkach i balansowanie na krawędzi,  a wejście na krzyżową drogę…. Nic z tego nie będzie jeśli nie będzie w nas tej świadomości.

Zobaczmy naszą wartość w oczach Jezusa. Jego troskę. W Jego oczach zawsze jest troska o ukochane dziecko, nie milusińskie spojrzenie. Nie poklepywanie po plecach, ale ojcowskie spojrzenie i dłoń, która pomaga wstać.

niedziela, 13 września 2020

Reset


           









Na początek opowiastka...   

Pewnego dnia kobieta przyszła do swojej przyjaciółki z którą okrutnie się pokłóciła. Zaczęła wyrzucać jej wszystkie rzeczy, które ją zraniły, ale również domysły, rzeczy prawdziwe i nieprawdziwe. Sprawy już załatwione i nigdy nie wypowiedziane. Wylała na nią wszystkie sytuacje, które nawet jej nie dotyczyły. Wyszła i trzasnęła drzwiami. Kobieta, która to wszystko usłyszała długo chodziła i rozmyślała nad tym co powiedziała jej przyjaciółka. Czuła się bardzo źle. Słowa zabolały ją bardzo, myślała, że mogą sobie ufać i zawsze wszystko sobie mówić nawet najgorszą prawdę. Po paru miesiącach kobieta przyszła do niej by przeprosić za swoje zachowanie. A ona poprosiła by przyjaciółka wykonała pewne doświadczenie. 

-" Weź puchową poduszkę i stań na dachu najwyższego budynku, rozetnij poduszkę i wypuść wszystkie pióra później przyjdź do mnie i opowiesz co się stało. Kobieta zrobiła tak jak prosiła ją przyjaciółka i przyszła nazajutrz. -"I co się stało?" - zapytała. Kobieta opowiedziała, że w całej okolicy jest pełno pierza. - "To teraz idź i wyzbieraj wszystkie pióra". - "Ale przecież to niemożliwe"-odrzekła. - "No właśnie taką krzywdę wyrządzają słowa, które są niesłusznie i nieprawdziwie wypowiedziane, ale wybaczam. Wybaczam co nie oznacza, że nie pamiętam".

Jeśli urządzenie cyfrowe nie reaguje na polecenia, można zastosować soft reset lub hard reset. Człowiek nie jest urządzeniem, które można zresetować. Byłoby za łatwo gdyby można było wyciągnąć dysk i wymienić na nowy. puścić coś w niepamięć. Trzeba z serca wybaczyć po to by ból i krzywda nas nie determinowały. Nie wszystko zblaknie...Nie wszystko da się odkręcić, zmiąć i wyrzucić w kosz niepamięci, cofnąć rzekę słów.

Kogo widzisz kiedy patrzysz w lustro rano, a kogo kiedy w to samo lustro patrzysz wieczorem po całym dniu...? Czy w stosunku do drugiego, którego masz obok byłeś w porządku? Czy sam wobec siebie jesteś w porządku?

Miłość przekracza wyobrażenia. Przebaczenie przekracza ból i krzywdę.

Ile sobie obiecasz i co sobie obiecasz...?  będę inny, będę lepszy...

Ile w Twojej głowie inni mogą mieszać, a ile mieszasz Ty sam? 

W końcu twoje życie upomni się zmiany, zastanów się co powinieneś dokładnie zrobić i bez najmniejszego oporu odważ się na tę zmianę wiedząc, że każda zmiana zakłada rozwój. Rozwój, progres, wzrastanie, przejście z niższego do wyższego etapu, zmiana zawsze kieruje nas do góry do przodu. Zmień swoje życie już dziś. Zacznij od wybaczenia samemu sobie. Brak wybaczenia to życie bez tlenu, a ono szybko kończy się zgonem. Spróbuj dać sobie rękę na zgodę. 

Tak jak dziś prosi nas Pan... bratem dla Ciebie jesteś przecież też Ty sam.

Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?. Jezus mu odrzekł: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.

wtorek, 8 września 2020

Źródło

 


Tradycja to są korzenie. Może niektórzy nawet nie używają tego słowa, ponieważ tradycja jest to coś „starego”, „nieużytecznego”. Ale rośnie się od korzenia nie  znikąd. Dobro i miłość również nie biorą się znikąd. Pochodzą ze źródła. BÓG JEST MIŁOŚCIĄ (1J 4,16). To nie miłość jest bogiem.

Wyobraźmy sobie sytuacje: Być zerwanym jak liść, który zrywa pierwszoklasista idąc ze szkoły. Być jak małe niepozorne  ziarenko, które niesione w dziobie przez jakiegoś małego ptaszka nagle spada i ląduje w ziemi w przypadkowym miejscu. Wyrasta jednak i wybija się ponad ziemię. Człowiek jest ciągle w rozwoju. Zanim odkryje swoje przeznaczenie, boleśnie przeżywa wrzucenie w ziemię, oderwanie od drzewa. Kiedy zrozumiemy co właściwie znaczy być uczniem Jezusa, jakie są nasze korzenie wtedy niepowodzenia w tym świecie będą zapowiedzią niepojętego szczęścia nie z tego świata.

Świat jest niczym poligon, ale nie po to, by nas zatracić, ale ku rozwojowi. I by nam było łatwiej można się przebrać za chrześcijanina, poudawać.

 Ale chrześcijaństwa nie da się zagrać, nie da się sprowadzić do roli jaką mamy odegrać. Dużo tracimy na przygotowywanie roli, jeśli rzeczywiście nie jesteśmy tym kim jesteśmy. Świat nie uwierzy kiedy nie będzie jedności. Nie uwierzy żadnemu słowu, akcji, która nie będzie płynęła z wnętrza. Zamknięty system się degeneruje, ale czy my otwieramy się na to, co wskazuje nam Bóg. A niejednokrotnie wskazuje na krzyż. Nie jest różowo i słodko.

Czy nie otwieramy się na to co nam wygodne, co działa szybciej, jest modniejsze. My wiemy, że Bóg jest ale pierwsze co jeśli pojawiają się problemy to łapiemy za alkohol, relanium, narkotyki, lekarza. Gdzieś kiedyś przeczytałam bardzo dla mnie mocny tekst.

XXI wiek „tutaj seks jest darmowy, a miłość kosztuje. Utrata telefonu jest gorsza niż utrata wartości. Gdzie łazienka stała się studiem do zdjęć. Kobiety boją się ciąży bardziej niż HIV. Gdzie dostawa pizzy przyjeżdża szybciej niż karetka pogotowia. Gdzie ubrania decydują o wartości człowieka, a posiadanie pieniędzy jest ważniejsze od rodziny, przyjaciół”.

Mocne, ale czy nie prawdziwe? Patrzmy na źródło, na nasze korzenie. W naszym wnętrzu, w naszym sercu jesteśmy MY prawdziwi. Serce to nie domek dla lalek. To miejsce na spotkanie BOGA i PRAWDZIWEGO „JA”.